niedziela, 1 września 2013

Być jak ... Przemo

     To będzie seria wpisów o tym jak to niedzielny gracz czyli ja gram taliami które wygrywały ważne turnieje Inwazyjne takie jak regionalsy czy mistrzostwa nie tylko w Polsce ale i na świecie. Na początek talia Przema z regionalsów w Bydgoszczy.

     Nie każdy jest zajebistym deckbuilderem, nie każdy potrafi stworzyć super, wygrywający wszytko deck. Ja właśnie do takich ludzi należę, tworzę raczej "niedzielne" talie do grania for fun przy piwie a nie turniejowe decki do wygrywania. Nikt nie lubi przegrywać, każdy chciałby chociaż raz wygrać turniej. Nie ma co drugi raz Ameryki odkrywać jeśli już ktoś stworzył jakąś dobra talię. Trzeba skopiować i spróbować pograć samemu. Ostatnio sporą popularnością cieszyła się talia Metatrona z Mistrzostw Europy. Przewijarka DE, którą udało mu się zająć drugie miejsce.


     Ja wybrałem jednak talię Przema z regionalsów w Bydgoszczy, czyli wcisk DE na End Times. Wziąłem ją ze względu na to, iż nie grałem jeszcze talią na  End Times. Talie tylko złożyłem i od razu poszedłem na testy do kolegi. Wynik testów mógł być nie miarodajny bo kolega grał tylko HE na Eltharionie i indirectach. W czasie gry dopiero uczyłem się grać tą talią i nawet kolega podpowiadał mi jak która karta działa. Pierwsze co bolało to brak mulligana przez misję Heroic Task. Czasami startowa ręka była tak fatalna, że mogłem wystawić tylko jedna kartę albo i nic bo brakowało lojalek. I właśnie kolejna rzecz która często przeszkadzała to brak lojalek na starcie jak nie podeszło Walking Sacrifice albo Naggarond Forge. Testy wypadły średnio bo bardziej byliśmy skupieni na piwie niż graniu ale ogólnie z talii byłem zadowolony mimo że zagrałem nią tylko trzy gry (wszystkie zwycięskie) bo później grałem już swoja talią do piwa czyli naporowymi krasnoludami.


     Jednak wiadomo, że prawdziwym testem talii jest turniej. Przed turniejem przeczytałem jeszcze wpis Przema na blogu w którym opisał swoja talie i gry nią. Po lekturze dorzuciłem do talii trzeciego Orc Warbossa, bo też mi go czasami brakowało w testach żeby zaatakować drugi raz. Po cichu liczyłem na topkę w turnieju jednak po raz kolejny wyszedł brak ogrania i trochę szczęścia w kartach bo momentami było słabo. Oczywiście topki nie było i skończyłem turniej z wynikiem 1:1:2 czyli raczej słabo jak na taką talię. Wniosek prosty, talia to połowa sukcesu a druga to gracz, który umie nią grać. Talia potrafiła bardzo zaskoczyć na plus ale i na minus. Brakowało mi często kart na discardzie mimo że miałem End Times to nie mogłem go rzucić bo nie maiłem kart do odrzucania z ręki lub decku. Brak było lojalek do rzucenia na siebie Bathe in the Cauldron. Ale mina przeciwnika bezcenna jak widział że rzucam sobie a nie na niego Bathe in the Cauldron. Toxic Hydra do spółki z Scions of Misery potrafiły ładnie wyczyścić strefy. W jednej z gier przy bardzo fatalnej ręce początkowej na której miałem same  jednostki nie DE gdzie przez 8 rund nie mogłem nic zrobić przy kontroli przeciwnika po dojściu  Muck i wyrzuceniu wszystkich kart kart udało się dobrać End Times a z niego wyskoczył Bloodthirster x2, Orc Warboss x2 plus Toxic Hydra i wygraniu gry. Ale bywało też , tak że po rzuceniu End Times miałem tylko dwie lub trzy jednostki do wystawienia. Ogólnie rzecz biorąc świetny pomysł Przema na talię i mimo wszystko bardzo dobrze się nią grało. Jeszcze kiedyś nią pogram.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz