Może i w Kislevie źle się dzieje ale u nas w Iławie dzieje się coraz lepiej. Na każdym turnieju mamy nowego gracza. Na tym było już jedenastu graczy. I są to stali gracze a nie tylko przychodzący na jeden turniej. Nie liczę gier w tygodniu gdzie często bywa tak że gramy w sześć osób. Mamy lepszą scenę Inwazji niż Warszawa, Olsztyn czy Toruń a przecież te miasta są o wiele większe od naszego. Do Wrocławia nam jeszcze trochę brak ale wszystko przed nami.
Do samego końca nie wiedziałem czym grać jeszcze o 3 w nocy po powrocie z imprezy zmieniałem talię. Zastanawiałem się nad rushowym chaosem, orkami na Inwazji i krasnoludami na których nie miałem żadnej koncepcji, chociaż myślałem nad talią Przema z Torunia. Ale jako że był to dzień Św. Patryka to wybrałem zielonych czyli orki na Inwazji Snotlingów.
Talia na deckboxie: Snotlińska Inwazja
Talię testowałem w ubiegłym tygodniu przeciwko przewijarce DE i orkom na Wurrzagu. Testy wypadły bardzo pomyślnie, Z DE na sześć gier przegrałem tylko raz a z Orkami wygrałem wszystkie cztery gry. Jednak nie byłem do końca zadowolony z gier bo często udawało się wygrywać na styk w ostatnim momencie. Przed turniejem zwiększyłem liczbę Troll Vomit do dwóch bo na testach często brakowało mi tego do ściągnięcia przeciwnikowi jednostek z misji.
Niestety trochę spóźniłem się na turniej to w pierwszej rundzie dostałem Bye'a którego gładko pokonałem i miałem czas podejrzeć talie innych graczy. Najlepszy pojedynek toczyli wtedy Struś z Zagarem. Obydwaj grali Mrocznymi Elfami bardzo podobnymi taliami, przewijarkami na Crone Hellebron. To był zażarty, bratobójczy pojedynek z zaskakującymi zwrotami akcji który z przyjemnością oglądałem, zakończony wynikiem 1:1.
Druga runda i Struś z DE przewijarka na Crone Hellebron 1:2
Ze Strusiem grałem prze ostatnie dwa tygodnie bardzo często. Testowałem z nim talię na Wurrzagu a także tą nową na Snotling Invasion także wiedziałem czego spodziewać się po jego talii. Niestety karty mi w ogóle nie podchodziły w tych grach. Jak podeszły Inwazje to nie podeszły karty do niszczenia rozwinięć lub na odwrót. W pierwszej grze nie podeszły mi w ogóle misje ani Ancient Map, wszystko skryło się na dnie talii. A jak już je powstawiałem w końcu to zabrakło mi jednej tury do wygranej i zostałem przewinięty. W drugiej grze szybko podeszły misje i Long Winter oraz dodatkowo Spider Riders z Boar Pen i przeciwnik nie mógł bronic jednostkami z przeważnie 3 w plecach. Szybka wygrana. W ostatniej grze w pierwszej turze wystawiłem trzy misje ale nie miałem kart aby zdejmować rozwinięcia i jednostki na misjach. Jak już mi w końcu podeszły na rękę Troll Vomit to Struś odrzucił mi je z Shades. Jak w końcu mogłem usuwać rozwinięcia to znowu zabrakło czasu. Jedna tura i bym wygrał ale znowu zostałem przewinięty dzięki trzem na raz Barbed Snares i na koniec jeszcze na dobicie Bathe in the Cauldron .
Trzecia runda i Siddin z Chaosem 2:0
Pierwsza gra, na ręce jedna Snotling Invasion i Ancient Map czyli myślę dobrze, przeciwnik wystawia Sorcerer of Tzeentch do królestwa i rozwinięcie, na szczęście nie ma w co strzelić. Druga tura dobieram Rip Dere 'Eads Off! i Long Winter czyli jest dobrze. A przeciwnik do królestwa Light of Morrslieb i kładzie dwa rozwinięcia!!! Szok maksymalny, kto gra tą kartą! Kładąc dwa rozwinięcia na turę totalnie zablokował moje Snotling Invasion. Modliłem się do Gorka i Morka oby jak najszybciej przyszło mi Pillage żeby usnąć Blask Morsslieba z gry i odblokować misje bo nie nadążałem z niszczeniem rozwinięć. Moje modły zostały wysłuchane po kolejnych trzech rundach i dostałem w końcu na rękę Grimgor Ironhide razem z Mork’s Teef Ritual i udało się ładnie wyczyścić przeciwnikowi królestwo i jakoś mozolnie wygrać pierwsza grę. Druga gra i tu już poszło lepiej i szybciej, Light of Morrslieb szybko zniszczony Pillage, Troll Vomit czyszczące stół z jednostek i szybkie trzy Snotling Invasion u przeciwnika. Podeszły karty do kontroli rozwinięć przeciwnika, wszystkie trzy Rip Dere 'Eads Off! użyte nie na swoje rozwinięcia i moja wygrana.
Czwarta runda i Klonik z DE przewijarka na Crone Hellebron 2:1
Rozbawił mnie tekst mojego przeciwka na początku gry który powiedział że on nie kładzie rozwinięć, jeszcze wtedy nie wiedział jaką ja mam talię i jak ona działa, chyba myślał że to zwykłe orki. Talia bardzo podobna do talii Strusia ale tym razem mi karty już lepiej podchodzą. Tylko raz udało się przeciwnikowi mnie przewinąć a tak w dwóch grach sukcesywne palnie stref misjami wsparte atakami pająków razem z Bloodthirster. W tych grach bardzo przydały się Boar Pen bo dość dobrze kontrolowałem rozwinięcia i ataki zawsze szły w stolicę a nie jednostki a jednostki Mrocznych Elfów mają przeważnie 3 wytrzymałości.
Piata runda i Unclean z Imperium na Verenie 2:1
Bardzo bałem się tej gry bo Verena wiadomo ma kontrolę rozwinięć i może mnie gładko zmieść. W pierwszej grze dość szybko udało się pokonać przeciwnika, szybkie misje i kontrola jego rozwinięć, do tego Troll Vomit żeby oczyścić trochę stół i całe szczęście Verena nie podeszła przeciwnikowi. Pomogli mi też jego Sons of Coin którzy dopalali strefę razem z moja misją. Druga gra to totalne przeciwieństwo, dostałem Vereną do tego szybko wyskoczył Friedrich Hemmler z Van Klumpf’s Buccaneers, którzy szybko mnie spalili aczkolwiek i mi nie szło najgorzej dzięki atakom Spider Riders z Goblin Raiders na strefy których przeciwnik nie mógł bronić dzięki Boar Pen bo niszczyłem mu rozwinięcia. ale na Hemmlera nie ma mocnych i szybko moja stolica spłonęła. Trzecia, decydująca gra trwała bardzo długo, przynajmniej tak mi się zdawało, szliśmy łeb w łeb i każdy miał szansę na wygraną. Misje podeszły szybko ale miałem problem ze ściąganiem rozwinięć. Paradoksalnie wygrałem dzięki temu, że przeciwnik rzucił Verenę. W misji miałem ze cztery młotki i rozwinięcie, w polu bitwy Spider Riders i Goblin Raiders a w królestwie tylko The Unending Horde. I zostały mi dwa żetony z ataku raidera. Przeciwnik przesuwa mi rozwinięcie z misji do królestwa i rzuca Judgement of Verena. Ja niszczę mu rozwinięcie w misji prze co traci on wszytko z misji. Moje jednostki spadają do Hordy ale już za chwile są z powrotem w polu bitwy za stare żetony na koniec tury przeciwnika. W mojej turze dobieram Grimgora a na ręce czeka już rytuał. Po ataku wystawiam Grimgora do królestwa czyszcząc przeciwnikowi królestwo z trzech wsparć i dwóch rozwinięć. Widząc jego minę zorientowałem się że ma na reku Friedrich Hemmler, którego teraz nie miał jak wystawić. Po tym jak w następnej turze dostał Inwazję a ja wystawiłem jeszcze kolejnych Spider Riders i Boar Pen poddał grę.
Końcowe wpisywanie wyników do tabeli i okazało się, że ja wygrałem turniej. Bardzo miła niespodzianka jak na granie talią złożona raczej for fun do grania przy piwie.
Kompletnie zawiodłem się na karcie Squig Trackers która przez cały turniej nie zadziałała ani razu i nie wyciągnęła innego zębacza. Tropiciele kompletnie nie mogli odnaleźć innych zębaczy. Za to bardzo zadowolony byłem z działania Boar Pen bo przy atakach pomijałem obrońców i bez problemów zadawałem obrażenia stolicy. No i misja Snotling Invasion spisała się bardzo dobrze.
Turniej bardzo dobry, wyrównany poziom graczy, każdy miał szansę na wygraną i wciąż rośnie nam liczba graczy. Szkoda tylko, że z Olsztyna nikt nie przyjechał.
Warszawa się odbudowuje potwierdzone info ;-)
OdpowiedzUsuńFajny deck, nie dziwi mnie, że tak dobrze dał radę. Z tym trackerem to sam sobie jesteś winny, 9 squigów na 53 karty, to jak miał szukać znaleźć? ;-) Wczoraj grałem na 13 squigach na 50 kartach i znajdował jakieś 6-7 na 10 razy.
pozdro